Zbigniew Herbert: “Rozmyślania o ojcu” – analiza, interpretacja, opracowanie, omówienie

16 stycznia, 2018 18:49 Zostaw komentarz

 ZDJĘCIE Z SERWISU PIXABAY

Zgodnie z rygorami pisania maturalnych prac należy na początku analizy umieścić tezę interpretacyjną. Nie zawsze sztywny gorset zasad sprzyja uważnemu, stopniowemu przenikaniu myśli i prawd wyrażonych w utworze, poznawaniu sensu obrazów i roli motywów. Wypada jednak podjąć taką próbę, zwłaszcza, że maturzystom tak właśnie zawiesza się poprzeczkę, wysoko. „Rozmyślania o ojcu” to dzieło o różnym, zmieniającym się w czasie postrzeganiu ojca przez syna, który najpierw jest małym chłopcem, a później dojrzałym mężczyzną. 

Teza interpretacyjna powinna zmieścić się w jednym zdaniu, ale w tym wypadku aż prosi się po pierwszym drugie, dopełniające. „Rozmyślania o ojcu” to dzieło o różnym, zmieniającym się w czasie postrzeganiu ojca przez syna, który najpierw jest małym chłopcem, a później dojrzałym mężczyzną. Ta rozwijająca się wraz z biegiem lat relacja ma także wymiar religijny i dotyczy postawy człowieka wobec Boga Ojca.

Teraz do dzieła. Można wskazać cztery, zaznaczone w tekście, okresy obecności ojca w życiu syna. Pierwszy to czas, gdy ojciec jest tytanem, potężnym, wszechmocnym niemal w porównaniu z możliwościami malca, mężczyzną. Widzimy motyw dziecka łaknącego czułości i ciepła:

tak rzadko trzymał w ręku moją ciepłą głowę”,

W opisie ojca obecne są aluzje do Boga ze Starego Testamentu, sędziego, stwórcy, władcy:

Jego twarz groźna w chmurze

prostował ścieżki” (Psalmy)

usiądę po jego prawicy

rozdzielać będziemy światło od ciemności

Jesteśmy w ważnym momencie. Obraz Boga w Biblii kształtowany jest w pewnym stopniu w oparciu o wiedzę na temat związków między dzieckiem i rodzicem, o doświadczenia z tych stosunków wyrastające. Tekst Herberta przede wszystkim wydaje się mówić o relacji syn i ziemski ojciec. Jednocześnie autor dociera do prawd o wcale niełatwych związkach: człowiek – Bóg. Opisy obu więzi wzajemnie się dopełniają i wzmacniają. Nie przeszkadza temu autobiograficzny, autorski rys w losach bohaterów.

Pierwsze dziewięć wersów ukazuje uwielbienie podmiotu lirycznego dla ojca. To przewodnik, który niesie latarnię nad mrokami, moralny autorytet, surowy wychowawca, ktoś zmieniający świat podług swojej woli. Tak mali chłopcy widzą swoich ojców. Myślą też, że kiedyś usiądą po ich prawicy i zostaną dopuszczeni do władzy, wiedzy, sprawczych mocy. Będą tacy jak ojcowie.

Autor cały czas, od początku tekstu do końca, gra tą dwuznacznością: syn – ojciec, wyznawca i dziecko Boże – Bóg. Prawdy o obu relacjach, jak już zaznaczyłem, dopełniają się, nie są sprzeczne.

Doszliśmy do drugiego okresu. Pamiętając o biografii rodziny Herbertów, o biografiach polskich elit przedwojennych, rozpoznajemy bez błędu aluzje do wojny, wygnania, przymusowej degradacji, zubożenia, poniżenia.

I oto wszechwładny, wspaniały tata sprzedał swój tron, prawdopodobnie po prostu ulubiony fotel, handlarzowi starzyzną, a ziemski majątek, może dom, zamienił się w świstek papieru, „hipoteczny wyciąg”. Rodzina Zbigniewa Herberta mieszkała we Lwowie. Przedwojenny status, pozycję społeczną utraciła.

Trzeci okres relacji syn – ojciec nazwany został „ponownymi narodzinami”. Tata się zestarzał, przejścia okresu wojny i stalinizmu odcisnęły na pewno dodatkowe, poza samym czasem, niszczące piętno. I tu znów aluzja do chrześcijaństwa, precyzyjnie mówiąc – katolicyzmu: ojciec „pomniejszał swoje ciało abym mógł je przyjąć”. Hostia przyjmowana podczas sakramentu eucharystii jest ciałem Chrystusa.

Na samym końcu przedstawia autor ostatni czas obcowania z ojcem, może także Bogiem. Mężczyzna, który kiedyś był chłopcem, osiągnął wiek swego rodzica z okresu, gdy chłonął jego pierwsze obrazy, gesty i uczucia. Jest mądry dzięki łańcuchowi lat i doświadczeń. Może go wreszcie rozumieć i wspierać w pełni, otaczać opieką, zrównać się z nim, ale inaczej niż wyobrażał to sobie w dzieciństwie.

jemy nasze klęski

wybuchamy śmiechem

Wcześniej była mowa o ojcu, który zmniejsza się, maleje. Teraz: „rośnie we mnie”. Syn jest dla ojca oparciem, zapewnia poczucie bezpieczeństwa, współtworzy sens istnienia. Herbert delikatnie pominął najtrudniejszy w relacjach z rodzicami czas buntu i burzenia autorytetu. Podmiot liryczny z taką czułością odnosi się do ojca, że chwile ostrych konfliktów zostały pozostawione na marginesie. Może, zresztą, tłumiły je większe zmartwienia, czyli historyczne wypadki. Na końcu przecież powraca do tego konfliktu wpisanego we wszystkie relacje między dzieckiem i rodzicem:

jak mało trzeba/aby się pojednać

Skoro jest pojednanie, to był konflikt.

O czym zatem jest ten wiersz? O przeżywaniu przez syna związków z ojcem na różnych etapach życia, o doświadczaniu tej relacji także w okresie wstrząsów, gdy opiekun, pan i władca, autorytet, sam nagle strącony z piedestału wymaga troski i pomocy? Język biblijny, aluzje do Boga tylko wzbogacają ten opis relacji rozwijających się w czasie. Myślę, że wymowa dzieła nie ogranicza się do rodzinnych więzów. Wiersz mówi także o doświadczaniu Boga przez człowieka i dziejowy kontekst także nam się tu przydaje.

Bóg z pierwszych lekcji religii, nabożeństw, sakramentów to ktoś wyłaniający się z przekazu, o którego spójność zadbano. Dziecięcy umysł rządzi się swoimi prawami, łaknie bezpieczeństwa i autorytetu, podporządkowuje się, wierzy. Gdy jednak tron zabrał handlarz starzyzną, a po włościach został tylko ślad w postaci pokwitowania, wierzący poddani zostali próbie. Gdzie jest potężny, sprawiedliwy sędzia? Modlitwy o pokój, ocalenie, powrót aresztowanych nie zostały wysłuchane. Wojna okaleczała straszliwie. Wielu ludzi traciło wtedy wiarę.

Od dwunastego wersu Bóg rodzi się na nowo i maleje, staje się kruchy i słaby, ale bliższy człowiekowi. Potrzebuje go nawet. Wierzący starają się go zrozumieć, pojąć bierność, tryumf zła. Z drugiej strony: przecież Bóg stał się człowiekiem, kimś zatem mniejszym, synem cieśli, jak powiadają Ewangelie i tak rozumieć możemy aluzje do hostii – ciała Chrystusa oraz owo „umniejszanie”, „słabnięcie”.

Dorosły człowiek, może to bluźnierstwo, rozumie lepiej Boga. Mniej jest skory do złorzeczenia, pretensji, gorzkich słów skargi czy zawodu. Troskę i miłość musi wydobyć z siebie i obdarzyć nie tylko najbliższych, rodziców, ale może i Stwórcę. Jeśli wytrwał w wierze, oswoił z klęskami, nauczył pokory, to przecież wciąż szuka drogi do Boga, tak jak syn stara się pojednać z ojcem, nawet najbardziej trudnym w relacjach.

Najpierw jesteśmy dziećmi, a później nie ma już nikogo, kto mógłby zastąpić nas w roli gospodarzy świata. Wiersz Herberta ujmuje prostotą i łagodnością w odnoszeniu się podmiotu lirycznego do rzeczywistości. Pośrednio jest opowieścią o upływie czasu, o dojrzałości, pogodzeniu ze wszystkim, o ciepłym rozstaniu z zapamiętanym z przeszłości poczuciem ładu i bezpieczeństwa, ale także o przyjęciu klęsk i kataklizmów, które nie czynią już szkody.

To wiersz o miłości do ojca. Ciekawe, że może się ona dopełnić dopiero na starość, gdy surowy rodzic i wychowawca staje się już zupełnie bezbronny i słaby. Może Bóg też oczekuje od nas wielkoduszności, odpowiedzialności i poczucia mądrej siły. Któż to wie?

Mam nadzieję, że nie obraziłem niczyich uczuć religijnych bądź przeciwreligijnych.

Pogodzenie z ojcem wymaga dostrzeżenia w nim kogoś kruchego, omylnego, a zatem ludzkiego. To warunek wybaczenia urazów, może krzywd. Miałoby to dotyczyć Boga? Teza taka zakrawałaby na herezję, choć przecież Bóg zesłał na Ziemię swego Syna – także Boga.

Myślę, że bohater utworu, podmiot liryczny ma prawo doświadczać osobistej więzi ze Stwórcą tak, jak tego potrzebuje. Wiara jest sprawą nie tylko dogmatów, ale też osobistego przeżycia i wewnętrznego dialogu wyznawcy z Absolutem.

Utwór „Rozmyślania o ojcu” jest mniej znany od wielu innych napisanych przez Zbigniewa Herberta. Ilustruje bez wątpienia wielkość tego poety, który zwykłość, powszechność potrafi podnieść do wymiaru sakralnego przez opisanie ojca jako Stwórcy świata, prawodawcy, a teologicznym prawdom o Bogu – Ojcu każe poukładać się w mikrokosmosie ludzkiego serca. Takie poszukiwanie prawd o  Bogu, przybliżanie się do niego nieobce było ludzkim autorom Biblii i wielkim artystom, twórcom ikon, gotyckiej rzeźby, renesansowych i barokowych sztuk wizualnych, rzeźb i obrazów. 

Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz.

Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 

Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *