Leopold Staff: “Deszcz jesienny”, analiza, interpretacja, omówienie, środki stylistyczne, opracowanie

22 listopada, 2017 10:20 Zostaw komentarz

Tematem utworu są uczucia smutku, żalu, nawet rozpaczy wywołane przez długo, monotonnie padający deszcz. Skądś w epoce Młodej Polski, pod koniec dziewiętnastego stulecia w całej Europie wzięła się fascynacja mrokami zalegającymi w ludzkiej duszy. Czyżby przeczucie mającego nastąpić schyłku? Ile w końcu może trwać La Belle Époque? Ciekawe, że spodziewany kres jednak nastąpił. Początek wieku następnego przyniósł nowe napięcia w stosunkach międzynarodowych, w 1914 roku wybuchła wielka wojna i choć wszystkim się zdawało, że trudno opisać koszmar żołnierzy ginących w pojedynczych bitwach setkami tysięcy, to dwadzieścia lat po zakończeniu pierwszego kataklizmu przyszedł następny, jeszcze gorszy. Europa Zachodnia po kilkuset latach pełnienia roli dominującej cywilizacji na świecie oddała miejsce lidera Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej.

„Deszcz jesienny” to arcydzieło liryki nastrojowej, utwór ukazujący, wielu osobom doskonale znaną prawdę: melancholia i ponury nastrój przychodzą niekiedy nie wiadomo skąd. Czasem po prostu są. To kompan stale powracający, wierny towarzysz.

Utwór Staffa jest misternie skomponowany i stanowi doskonały przykład na to, że wiersze nie powstają w chwilach natchnienia, choć intuicja w pracy artysty jest niezwykle ważna. Utwory liryczne to mozolnie, w wielogodzinnym trudzie wypracowywane konstrukcje.

W tekście występuje refren. Otwiera i kończy dzieło, czytamy go czterokrotnie. Zawiera opis deszczu. Co zawierają dłuższe trzy zwrotki? To przedstawienia wytworów wyobraźni.

W pierwszej występują jako bohaterowie mary snów. Już sam sen jest czymś niezwykle ulotnym. Jakże wyglądać miałyby duchy snów? Mary to bowiem w przenośnym znaczeniu duchy, zjawy. Jak przedstawia nam je autor? Są „powiewne, dziewicze”. Duch unosi się, stąd „powiewność”. „Dziewiczość” może oznaczać pierwotny stan, brak związków ze światem, z czymkolwiek znanym, nieodgadnioność. Snów mary przejmują w tej poetyckiej wizji pragnienia i tęsknoty człowieka. Czekały bowiem na słońca oblicze. Nie wyjrzało zza chmur, więc udały się na tułaczkę będącą wyrazem zagubienia, bezdomności, samotności.

Czekamy na słoneczne światło z utęsknieniem. Nawet biel śniegu poprawia nam samopoczucie. Życie tułacze? Człowiek to wygnaniec z raju. Błądzi, podąża, ale czy dotrze z powrotem do nieba? Tyle w nas współczucia dla mar snów, ile skojarzeń ich losu z naszym.

Szły w dal, przez pustynię, nie widziały celu. Słowo „dal” w dwu wersach występuje trzykrotnie. Ma duże znaczenie. Dal, horyzont, otwarta przestrzeń, brak ograniczeń, ale też dającego się wychwycić kresu wędrówki. Duchy snów… Nie mogę przestać zdumiewać się nad wyobraźnią autora… Duchy snów były ubrane. Nosiły łachmany, te zawsze budzą litość, ale gdyby jej było za mało, to dowiedzmy się, że to łachmany żałoby. Spotęgowanie tragizmu przynosi fakt, że młodzi szukają miejsca na groby dla siebie. Młode lico duchów snów pokrywa smutek. Słowo „smutek” powraca dwa wersy później. Bohaterowie tej wizji idą „na smutek i życie tułacze”. Płaczą. To sama esencja rozpaczy. Spotkaliśmy się z nią twarzą w twarz, jak mistycy z Bogiem.

Podczas analiz tego utworu zawsze moi uczniowie dają się autorowi „nabrać” przy lekturze drugiej z dłuższych zwrotek. Zapytani o temat utworu, szukając jakiegoś, nazwijmy to: konkretnego punktu zaczepienia, wydobywają go sobie z tej właśnie części. „Ktoś umarł” No tak. Hura! Już wiadomo. „Ktoś odszedł”. Podmiot liryczny tonie w rozpaczy. No dobrze. Przypatrzmy się jednak tym wyznaniom podmiotu lirycznego. Ktoś opuścił go dziś. Dlaczego miałby jednak tak słabą pamięć? Nie wie, kto to był. Prawdopodobnie intuicja podpowiedziała: ktoś odszedł. W trzecim wersie pojawia się informacja o śmierci, ale czy dotyczy tej samej osoby, o której była mowa przed chwilą, wcześniej? Bohater utracił kogoś drogiego, poszedł nawet na pogrzeb, ale… Nie pamięta, kto to był? Jakże to możliwe? Po chwili czytamy o kolejnej tragedii. Ktoś chciał bohatera tego dzieła pokochać, ale nie rozniecił uczucia i dał się (lub dała) pokonać mrokom jego duszy. Gdzieś jeszcze, czytamy, zmarł nędzarz, nie doczekawszy się ludzkiego wsparcia, spłonął dom z dziećmi w środku i cała wieś je opłakuje, stojąc w kręgu.

Dobrze w tym miejscu odwołać się do wyobraźni i, lub doświadczeń swoich oraz uczniów. Czy gdybyśmy odwiedzili znajomego i usłyszeli, jak jednym tchem wymienia szereg nieszczęść: wybuchła zaraza, zawalił się wieżowiec, przyjaciel odebrał sobie życie, to zastanawialibyśmy się nad treścią tego przekazu, czy raczej zaniepokoiłby nas stan mówiącego? Wielkie tragedie się zdarzają, ale nie w takim nasileniu, jedna za drugą i to wszystkie bezpośrednio dotykające jedną osobę. To raczej czarnowidztwo będące wynikiem niedobrego, oględnie mówiąc, samopoczucia.

Ostatnia dłuższa zwrotka nie sprawia już takiego kłopotu. Obraz szatana idącego przez ogród kwalifikowany jest natychmiast jako wytwór wyobraźni. Przedstawiony jest on tu dość oryginalnie, jako ofiara zła, które czyni. Skazany na rolę złego w świecie nie potrafi się z tym pogodzić. Prawie mu współczujemy. Łatwiej też jest nam podążyć za autorem. Zobaczył pewnie swój ogród, kilka tygodni wcześniej taki piękny, a teraz zniszczony przez przymrozek, ze ściętymi roślinami, chaotycznie leżącymi pędami, zatopiony w mroku szarości. Piękno zostało tutaj zabite. Nawet diabeł płacze. Wcześniej konająca żywa natura doświadczyła masakry. Zdradzają to słowa: „szał trwogi”, „śmierć przerażenia”.

Teraz możemy przejść do analizy środków stylistycznych, których w tym dziele naprawdę wiele. Autor odwołuje się zarówno do naszej wyobraźni wizualnej, jak i dźwiękowej. Wykorzystuje zmysł wzroku i słuchu. Obrazy poetyckiej wyobraźni opisywałem wyżej. Oto przykłady nawet nie pojedynczych epitetów, ale ich nagromadzeń:

Deszcz: jesienny, jednaki, miarowy, niezmienny.

Snów mary: powiewne, dziewicze.

Dal: ciemna, bezkresna, szara, mglista.

Pustynia: chmurna, piaszczysta.

To ostatnie skojarzenie naprawdę niezwykłe. Chmury i piasek.

Kilka przymiotników towarzyszących rzeczownikowi współtworzy wrażenie powtarzalności, może nawet monotonii, tak charakterystycznych dla długo, jednostajnie padającego deszczu.

A metafory? Proszę bardzo:

Płacz szklany, blask senny, blask sączy się (sączy się zazwyczaj piasek w klepsydrze lub ciecz), słońca oblicze, smutek kładzie cień (smutek nie daje cienia w sensie dosłownym).

Personifikacja: rozpacz płacze.

Najciekawsze jest jednak to, jak Leopold Staff tworzy dźwiękową ilustrację deszczu, atakując nasz zmysł słuchu.

Powtórzenia imitują naturalną monotonię kropel uderzających o podłoże. Refren sam w sobie jest powtórzeniem. Jego pierwszy wers każdorazowo jest także ostatnim. Wewnątrz tego wersu powtarza się wyrażenie: „deszcz dzwoni”.

Oto zaznaczone dla Waszej wygody powtórzenia w dłuższych zwrotkach.

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze…

W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,

W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,

A smutek cień kładzie na licu ich młodem…

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem

W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…

 

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…

Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…

Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…

Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…

Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…

Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…

Te same wyrazy otwierające kolejne wersy to anafory.

To jeszcze nie wszystko. W tekście są onomatopeje, czyli wyrazy naśladujące swoim brzmieniem dźwięki, które nazywają.

Deszcz, tłuką, pluszcze, dzwoni.

Poniżej przykład instrumentacji głoskowej, czyli takiego zestawienia głosek, które niesie pewne wrażenia. Tutaj zgromadził autor głoski naśladujące szumy deszczu.

I światła szarego blask sączy się senny…

W dobrze znanym większości dzieci wierszu Tuwima “Lokomotywa” głoski syczące i szumiące ilustrują dźwięki ruszającego parowozu:

Ruszyła maszyna po szynach ospale.

Poniżej zaznaczę sylaby akcentowane i zobaczycie, jak niezwykle regularny rytmicznie jest to tekst.

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask czy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Poniżej schemat sylab układu sylab akcentowanych i nieakcentowanych:

—       — —       — —       — — 

Akcent w języku polskim pada na drugą sylabę od końca, czyli na przedostatnią. Jeśli obok wyrazu wielosylabowego występuje jednosylabowy, na przykład krótki spójnik lub przyimek albo nawet i rzeczownik (deszcz), to wtedy akcent jednosylabowego zanika na rzecz tego w wielosylabowym.

O szyby,

deszcz dzwoni,

płacz szklany,

i światła,

blask czy się

pod względem dźwiękowym tworzą za każdym razem jedną całość.

Rzadko zdarza się taka rytmizacja, ponieważ może wywoływać sztuczne, nieprzyjemne wrażenie “katarynki”. W balladzie “Czaty” Mickiewicza występuje podobny rytm, ale buduje dynamikę i wprowadza element komizmu, literackiej zabawy. 

W “Deszczu jesiennym” rytm wzmaga poczucie znużenia, powtarzalności, monotonii. Poniżej tekst. 

I nosy do góry, czekamy na słońce 🙂 W międzyczasie posłuchajcie, jak Gene Kelly śpiewa “Deszczową piosenkę” albo/i Krystyna Prońko “Deszcz w Cisnej”. 

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze…

W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,

W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,

A smutek cień kładzie na licu ich młodem…

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem

W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…

Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…

Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…

Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…

Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…

Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie

I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem

I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu

Położył się na tym kamiennym pustkowiu,

By w piersi łkające przytłumić rozpacze,

I smutków potwornych płomienne łzy płacze…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz.

Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 

Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *